Patron

       Urodził się w Warszawie 27 maja 1914 r. jako trzeci z kolei syn Zygmunta Arcta oraz Marii Buyno-Arctowej. Rodzina, w której przyszedł na świat była rodziną katolicko-kalwińską.
       W dzieciństwie nazywany Dasiem, był bardzo lubiany przez rodzeństwo i znajomych. Początkowo uczęszczał do szkółki prywatnej, a następnie Gimnazjum im. Ziemi Mazowieckiej. W przerwach między lekcjami młody Bohdan przyglądał się startującym i latającym samolotom. Widok ten pobudał jego wyobraźnię i tak uległ powszechnej w tym czasie pasji, której na imię było lotnictwo. Z zapałem śledził wyczyny polskich pilotów. Juz wtedy snuł plany wstąpienia do lotniczej braci. Chciał być pilotem, jak i wielu młodych chłopców. Oprócz lotnictwa interesował się narciarstwem, boksem, pływaniem, kajakarstwem i hokejem na lodzie.
       Po zdaniu matury 19-letni Bohdan zgłosił się na ochotnika do wojska. Najpierw odbył 3-miesięczny kurs podchorążych w Szkole Podchorążnych Rezerwy Piechoty, gdzie poznał tajniki żołnierskiego rzemiosła. W styczniu 1934 r. po pomyślnym przejściu badań przed komisją lekarsko-lotniczą został przyjęty do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Był zdolny i szybko opanował elementy podstawowego pilotażu. We wrześniu B. Arct odbył ostatnie loty i zdał końcowe egzaminy. Po opuszczeniu dęblińskiej szkoły orląt nie zanichał latania. Dojeżdżał do eskardy treningowej 1 Pułku Lotniczego. W 1934 r. został powołany na 6-tygodniowe ćwiczenia, a 1 stycznia 1935 r. otrzymał promocję oficerską.
       Lotnictwo uważał za niedzielne hobby i poważnie myślał o zdobyciu zawodu. Po pomyślnym złożeniu egzaminów wstępnych w 1935 r. rozpoczął studia w warszawskiej ASP na wydziale grafiki użytkowej w pracowni prof. Tadeusza Pruszkowskiego, którego w kołach lotniczych uważano żartobliwie za najlepszego artystę pośród lotników. Wkrótce B. Arct opuścił pracownię prof. Pruszkowskiego i pod kierunkiem drzeworytnika prof. Edmunda Basłomiejszyka zajął się grafiką. Zamierzając zostać ilustratorem książek, o ich pisaniu jeszcze nie myślał. Niebawem nadszedł tragiczny wrzesień 1939. Powszechna mobilizacja zmusza do porzucenia ołówka i pędzla i siada przy sterowniczym drążku samolotu. Miał wówczas 25 lat i znajdował się na najwyższym szczeblu kariery lotniczej.
       W chwili wybuchu II wojny światowej bilans osiągnięć lotniczych był jeszcze skromny. Miał ledwie wylatanych 155 godz. na przestarzałych maszynach. Wszystkie braki traciły znaczenie wobec ogromnego optymizmu i woli walki młodego pilota. W Lidzie w 5 Pułku Lotniczym skierowano Arcta do 10 plutonu łącznikowego. Nękające naloty niemieckie spowodowały straty w ludziach i sprzęcie, przerwały łączność. Strach i bezsilność opanowały zarówno ludność cywilną, jak i wojsko. Początkowo Arct został skierowany do Armii Łódź na lotnisko Lublinek pod Łodzią. Następnie pełnił obowiązek pilota kuriera w Naczelnym Dowództwie. Został dwukrotnie zestrzelony przez polską artylerię, która strzelała do wszystkiego, co znajdowało się w powietrzu. Na szczęście na tych atakach ucierpiała tylko maszyna. 11 września B. Arct został przydzielony do transportu jadącego do Kut nad granicą rumuńską. Arct śladami wielu towarzyszy niedoli 15 X 1939 r. z fikcyjnym paszportem i w cywilnym ubraniu odpływa na greckim transportowcu z Rumunii do Bejrutu, a następnie do Marsylii. Tam nauczył się języka francuskiego, w 1941 r. wziął udział w pokazach lotniczych dla ambasadorów. 17 VIII 1941 r. Zostaje skierowany na kurs pilotażu. Uczestniczy w lotach eksportujących nad Francją. Powoli nabierawszy doświadczenia i umiejętności wziął udział w wielkim locie nad Francją. W Pinor poznaje Beryl Evans najsympatyczniejszą ze znanych mu Angielek. 17 VIII 43 roku został postrzelony podczas eskortowania fortec nad Holandią. 21 VIII 43 r. odbywszy setny lot został awansowany na kapitana oraz otrzymymał krzyż waleczny. 6 IX 44 r. dostał się do niewoli niemieckiej, w której przebywał 7 miesięcy. Pobyt w niewoli opisuje w książce Zwichnięte skrzydła.
       W maju 1945 r. powrócił do domu, gdzie oprócz żony Beryl czeka na niego córka Krystyna. Pod koniec wojny posiadał stopień kapitana i angielskiego majora. W czerwcu 1947 r. wraz z żoną i córką wrócił do Polski. Początkowo zamieszkiwał we Wrocławiu, gdzie pracował jako ilustrator książek. Choroba żony liczne przeprowadzki przygnębiały Arcta coraz bardziej. W 1952 zamieszkał w Dobrzanowie niedaleko Żeliszewa (obecnie Powiat Siedlecki). W tej podlaskiej oazie spędził 17 lat swojego życia. Tutaj pisał szybko i dużo, ale wydawcy nie byli zainteresowani jego książkami. Swoje dzieła odkładał na półkę w swoim gabinecie. Mijały lata, a Arct coraz częściej spotykał się z wyrazami sympatii czytelników, otrzymywał listy od młodzieży, był zapraszany na wieczory autorskie. Każdego roku wyjeżdżał w teren by spotkać się z czytelnikami. Po raz ostatni Arct spotkał się za swymi czytelnikami w Katowicach, na kilka dni przed śmiercią. Pisanie i ciagłe wyjazdy w teren bardzo go absorbowały, ale nie na tyle by miał się wyrzec przyjemności spędzania czasu z dziećmi – Krystyną i Ryszardem.
       B. Arct nie znosił fałszu, był człowiekiem skromnym, szczerym, uczciwym, trochę nieśmiałym, chociaż starał się to ukrywać. Rzadko się denerwował, lubił ciszę i spokój. Zdarzało się tak, że wychodził kupić chleb, a przynosił bukiet kwiatów. Był wesoły skory do żartów nawet z samego siebie. Nie lubił wystawnych przyjęć, chociaż miał talent do przyjmowania gości. Najlepiej czuł się w domu, w dresie, flanelowej koszuli i trampkach, pośród drobnych krzaków pomidorów, które z zapałem hodował. Ostatnie lata życia spędził w Siedlcach. Nie zaniechał twórczości literackiej, nadal wiódł aktywne, ale wyczerpujące życia. Zmarł nagle 14 maja 1973 r. Na biurku pozostawił kartkę z zmontowanym tytułem nowej ksiażki: Moja żona z Zielonej Wyspy, niestety nie zdążył jej napisać.